sobota, 25 września 2010

pamiątki z podróży

Marudziłam o tym wyjeździe od miesięcy. Italiano, Italiano. Muszę wrócić do tego kraju uśmiechniętych nieznajomych, muszę jeszcze raz wsiąść nie do tego autobusu, jeszcze raz pokoczować pod lotniskiem i zjeść kolację z najprawdziwszym księciem. Planować coś, a potem mówić: "ojtam ojtam". Muszę też zrobić tysiąc innych rzeczy, zobaczyć to, co teraz przegapiłam. Banał, lecz i tak powiem: Włochy to nie jest kraj na jedną podróż.

Wydawało mi się, że na 2000 zdjęć zrobiłam 3, które naprawdę mi się podobają. Jednak zrobiłam ich więcej :)

Jeśli piszę coś o fotografii, to piszę to pod nią.

MEDIOLAN:



Symfonia.









WENECJA:

























ptaki dobre, ptaki złe











FLORENCJA...

... przeraża...


... i bawi!




Piazza della Republica we Florencji, ulubiony plac Alessandra






Wciąż boję się tej żebraczki i wciąż mam wyrzuty sumienia, że nie dałam jej żadnych drobnych.


kapusta tu była. aż zatkało meduzę.

RZYM:

Trochę zdjęcie durnostojka, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że świetnie oddaje stosunki przestrzenne w Watykanie.








Watykan płonie.


Danse macabre.








Akurat przy pracy nad tą fotografią zaśpiewała mi Edith "L'Accordeoniste". Mina pana należy do moich ulubionych - także dlatego, że przypomina mi Hannibala Lectera :)







czwartek, 2 września 2010

railway station wschodnia

Życia udało nam się nie stracić. Portfel nie stał się lżejszy o żaden mandat. Pociągi trąbiły nam na dzień dobry, a pani z wieży Władcy Pierścieni groziła tylko paluchem. Słońce świeciło, Agata tańczyła na torach.