Miałam tu niczego nie pisać, tym blogiem miały rządzić tylko obrazy, bo niby piszę na drugiej aldonnie - ale cóż, skoro tam tylko niekonkretne smęty, a TU naprawdę jest temat do posta, bo każda fotografia o czymś mówi... zgoda - niby każda powinna mówić o mnie, nie odwrotnie, ale naprawdę, naprawdę nie mogę się powstrzymać!
"Piękna i Bestia" od zaaawsze była moją ulubioną bajką, pamiętam małą siebie - chudą blondyneczkę z krótkimi prostymi włoskami, siedzącą na dywanie naszego dużego pokoju i tatę, który wychylił się zza drzwi z magiczną kasetą VHS w dłoni... ile miałam lat? 5? nie więcej na pewno! żaden film nigdy nie pobił tego disney'a - i poddawajcie to wszelkim analizom psychologicznym - gwarantuję, że każda będzie prawdziwa!
Srebrna cukiernica jest prezentem od pani od francuskiego. Choć na uchach ma bestię, cała jest przepiękna i rozkosznie miesza się w niej światło. Czerwone obcasy zaś są najładniejszymi - a zarazem najniewygodniejszymi! - butami, jakie mam, a kiedy je założę, wychodzi ze mnie zwierzę - więc tak naprawdę nie wiadomo, who is who na tym zdjęciu!