środa, 30 grudnia 2009
wtorek, 29 grudnia 2009
XVIII wiek na Starej Ochocie
Ugadałyśmy tę sesję kilka tygodni temu i oto dziś [no, wczoraj] pojawiłam się z torbą ciuchów na Starej Ochocie. Modelką jest Marta, właścicielka mieszkania, w którym zdjęcia nie mogą nie wyjść.
Na szczęście miałyśmy wspólną wizję tego, jak sesja powinna wyglądać - i efekty przeszły najśmielsze oczekiwania! Ponad 300 zdjęć zostało porządnie przejrzanych i częściowo poprawionych [niestety zaskoczył nas śnieg i zimne światło].
Powróciła studniówkowa stylizacja na Marię Antoninę - i to w wersji max!
I jeszcze małe przymrużenie oka:
Z pozdrowieniami od Marty i Aldonny!
Ps. oglądać dalej, niżej!
Na szczęście miałyśmy wspólną wizję tego, jak sesja powinna wyglądać - i efekty przeszły najśmielsze oczekiwania! Ponad 300 zdjęć zostało porządnie przejrzanych i częściowo poprawionych [niestety zaskoczył nas śnieg i zimne światło].
Powróciła studniówkowa stylizacja na Marię Antoninę - i to w wersji max!
I jeszcze małe przymrużenie oka:
Z pozdrowieniami od Marty i Aldonny!
Ps. oglądać dalej, niżej!
Sesja na Starej Ochocie - z kwiatami we włosach ciąg dalszy
Jak podpisać to zdjęcie, żeby nie było kiczu? Ogólnie zgryźliwy tytuł brzmi "Nadzieja", ale mimo romantycznego natchnienia jest coś tu TO COŚ... i jeszcze jest nienaganna ostrość, dlatego spośród kurtkowych zdjęć wybrałam właśnie to, bo reszta ma przeważnie tylko TO COŚ;).
To zdaje się poszukiwanie butów odpowiednich do sukienki
To zdjęcie jest super, mójbosz... Choć chyba należało wysiudać ten stolik zza fotela. Ale nawet ze stolikiem kojarzy mi się z Calineczką albo inną Alicją w krainie czarów
Figura serpentinata+porzucona kochanka na obcasach, czyli rokoko XXI wieku!
Sesja na Starej Ochocie - Królowa Nastolatek
Sesja na Starej Ochocie - przygotowania
Oczywiście same przygotowania również [a może przede wszystkim, co, Marto?:P] dostarczyły nam wiele wiele radości! Tapir jest naszym wspólnym dziełem, a makijażem zajęła się już sama Marta. Co do włosów - to jakieś czary - po wyplątaniu wszystkich wsuwek zamiast pszczelego ula [czyli zwykłego tapirowego następstwa] ułożyła się fryzura stylowo targana wiatrem.
portret autora
czwartek, 24 grudnia 2009
Hoł hoł hoł!
i pokuszę się o szpan angielskim: Merry Christmas! Wesołych Handlowych Świąt!
Jako się rzekło, postanowiłam znaleźć najładniejsze witryny świąteczne - ale nie supermarketowe, tylko witryny pojedynczych sklepów. Oto 15, które udało mi się upolować (niestety tylko) w Śródmieściu N i Śródmieściu S. Polowałam jeszcze na Ochocie i Grochowie, ale tam zwierzyny brakło. To wystawy sklepów i restauracji, które wyszły poza szablon trzech bombek i Mikołaja albo fajnym pomysłem, albo zabawnym kontrastem, albo horror vacui :).
Najwyżej oceniam 3, no może 4, zgadnijcie, jakie ;)
Co do Handlowego Bożego Narodzenia - niby takie właśnie ono jest - kolędy w supermarketach, szopki na wystawach, niczyich uczuć religijnych to nie obraża, a w mediach trwa dyskusja o zdejmowaniu krzyży - więc święto pozbawione świętości... Ale można się przed tym obronić. Udało mi się w tym roku.
Przez cały ten czas świątecznej gorączki, kiedy w galerie handlowe przedeptują tłumy, ja przechodziłam po ulicach (i uliczkach, trochę ze strachem) Warszawy, czasem tonąc w śniegu, i obejmowałam w posiadanie wystawy - bo tak właśnie z nimi robiłam - wyjmowałam je z ram i zabierałam do domu, nie troszczyłam się o to, co tam jest, tylko jak ze sobą gra, szukałam pomysłu w nich zawartego... jakieś katharzis, nie potrafię do końca wytłumaczyć, jak to się stało... Patrzyłam na witryny i na ludzi, którzy dzięki mnie z aparatem również zwracali na nie uwagę, uśmiechali się, czasem dziwili, nie myślałam wcale "ojej, chciałabym to kupić mamie", bo ja już to miałam, nadal to mam i podarowuję Wam! Patrzyłam na Handlowe Wesołe Święta zza aparatu, z dystansem i - chociaż byłam jego częścią - szał zakupów jakoś mnie nie dotknął.
A co do prawdziwych prezentów - sprawiłam je przedwczoraj, zajęło mi to 40 minut - tyle co podejście do odpowiednich regałów, wystanie w kolejce, a potem przejscie do drugiego sklepu. A następnie po raz pierwszy w życiu piekłam z bratem pierniczki żeby zrobić mamie niespodziankę, powiesiłam swoją ukochaną ozdobę na choince, nacierałam psa śniegiem i przyjacielsko biłam się z tatą. Nie oglądam Kevina i nie słucham dżingulbelsów, za to ubierałam w kościele choinki i szopkę. Coś mi się wydaje, że Święta to kwestia wyboru.
[kliknij na zdjęcie, by je powiększyć]
Witryna z lokomotywą - od niej wszystko się zaczęło. Pochodzi ze sklepu z suwenirami na Chmielnej
Galeria handemade na Koszykowej, jest śliiiiczna, ale i tak zapomniałam jej nazwy
Restauracja "Dyspensa" na Mokotowskiej, w okolicach Placu Trzech Krzyży. Ujęła mnie chatka z piernika
Cukiernia, nazwy nie pomnę, również na Mokotowskiej, koło Dyspensy.
Cepelia na Krakowskim Przedmieściu
Jaki sklep, każdy widzi, ulica Krucza
Moje ulubione delikatesiki na Starym Mieście! Wybaczcie skandaliczną jakość, ale witryna ma kraty, musiałam się wcisnąć między nie
Sklep z zabawkami pomiędzy Placem Konstytucji a Politechniką
Sklep indyjski na Nowym Mieście
Sklep z herbatą przy Krakowskim
Snobistyczna ciucharnia (znaczy to jest sklep firmowy) na Koszykowej koło Placu na Rozdrożu. Pan w tle biegnie, żeby mnie ochrzanić :)
Perfumeria na Koszykowej, róg Mokotowskiej, nie wiem, czy udało mi się to oddać, ale witryna porośnięta jest mchem
kolejne suweniry, tym razem na Starym Mieście
Kwiaciarnia na rogu Jerozolimskich i Kruczej - ma 4 witryny i każdą w innym kolorze. ZAWSZE jest oryginalna.
Sklep na Mokotowskiej
Na koniec chciałbym złożyć wszystkim Odwiedzającym życzenia - wybaczcie ich jakość, nie najlepiej mi jakiekolwiek składanie wychodzi:
Otóż życzę, byście zapomnieli na tych kilka dni o tłoku gdziekolwiek, nawale jakiejkolwiek roboty, wszystkich kłótniach i niemiłych zdarzeniach, byście otoczyli się osobami, które kochacie najbardziej (albo - jeśli MUSICIE z kimś przeżyć te święta, spróbujcie się do niego przekonać) i aby te święta przyniosły Wam więcej radości i spokoju, niż poprzednie, a Nowy Rok więcej szaleństw i pozytywnych zdarzeń!
Jako się rzekło, postanowiłam znaleźć najładniejsze witryny świąteczne - ale nie supermarketowe, tylko witryny pojedynczych sklepów. Oto 15, które udało mi się upolować (niestety tylko) w Śródmieściu N i Śródmieściu S. Polowałam jeszcze na Ochocie i Grochowie, ale tam zwierzyny brakło. To wystawy sklepów i restauracji, które wyszły poza szablon trzech bombek i Mikołaja albo fajnym pomysłem, albo zabawnym kontrastem, albo horror vacui :).
Najwyżej oceniam 3, no może 4, zgadnijcie, jakie ;)
Co do Handlowego Bożego Narodzenia - niby takie właśnie ono jest - kolędy w supermarketach, szopki na wystawach, niczyich uczuć religijnych to nie obraża, a w mediach trwa dyskusja o zdejmowaniu krzyży - więc święto pozbawione świętości... Ale można się przed tym obronić. Udało mi się w tym roku.
Przez cały ten czas świątecznej gorączki, kiedy w galerie handlowe przedeptują tłumy, ja przechodziłam po ulicach (i uliczkach, trochę ze strachem) Warszawy, czasem tonąc w śniegu, i obejmowałam w posiadanie wystawy - bo tak właśnie z nimi robiłam - wyjmowałam je z ram i zabierałam do domu, nie troszczyłam się o to, co tam jest, tylko jak ze sobą gra, szukałam pomysłu w nich zawartego... jakieś katharzis, nie potrafię do końca wytłumaczyć, jak to się stało... Patrzyłam na witryny i na ludzi, którzy dzięki mnie z aparatem również zwracali na nie uwagę, uśmiechali się, czasem dziwili, nie myślałam wcale "ojej, chciałabym to kupić mamie", bo ja już to miałam, nadal to mam i podarowuję Wam! Patrzyłam na Handlowe Wesołe Święta zza aparatu, z dystansem i - chociaż byłam jego częścią - szał zakupów jakoś mnie nie dotknął.
A co do prawdziwych prezentów - sprawiłam je przedwczoraj, zajęło mi to 40 minut - tyle co podejście do odpowiednich regałów, wystanie w kolejce, a potem przejscie do drugiego sklepu. A następnie po raz pierwszy w życiu piekłam z bratem pierniczki żeby zrobić mamie niespodziankę, powiesiłam swoją ukochaną ozdobę na choince, nacierałam psa śniegiem i przyjacielsko biłam się z tatą. Nie oglądam Kevina i nie słucham dżingulbelsów, za to ubierałam w kościele choinki i szopkę. Coś mi się wydaje, że Święta to kwestia wyboru.
[kliknij na zdjęcie, by je powiększyć]
Witryna z lokomotywą - od niej wszystko się zaczęło. Pochodzi ze sklepu z suwenirami na Chmielnej
Galeria handemade na Koszykowej, jest śliiiiczna, ale i tak zapomniałam jej nazwy
Restauracja "Dyspensa" na Mokotowskiej, w okolicach Placu Trzech Krzyży. Ujęła mnie chatka z piernika
Cukiernia, nazwy nie pomnę, również na Mokotowskiej, koło Dyspensy.
Cepelia na Krakowskim Przedmieściu
Jaki sklep, każdy widzi, ulica Krucza
Moje ulubione delikatesiki na Starym Mieście! Wybaczcie skandaliczną jakość, ale witryna ma kraty, musiałam się wcisnąć między nie
Sklep z zabawkami pomiędzy Placem Konstytucji a Politechniką
Sklep indyjski na Nowym Mieście
Sklep z herbatą przy Krakowskim
Snobistyczna ciucharnia (znaczy to jest sklep firmowy) na Koszykowej koło Placu na Rozdrożu. Pan w tle biegnie, żeby mnie ochrzanić :)
Perfumeria na Koszykowej, róg Mokotowskiej, nie wiem, czy udało mi się to oddać, ale witryna porośnięta jest mchem
kolejne suweniry, tym razem na Starym Mieście
Kwiaciarnia na rogu Jerozolimskich i Kruczej - ma 4 witryny i każdą w innym kolorze. ZAWSZE jest oryginalna.
Sklep na Mokotowskiej
Na koniec chciałbym złożyć wszystkim Odwiedzającym życzenia - wybaczcie ich jakość, nie najlepiej mi jakiekolwiek składanie wychodzi:
Otóż życzę, byście zapomnieli na tych kilka dni o tłoku gdziekolwiek, nawale jakiejkolwiek roboty, wszystkich kłótniach i niemiłych zdarzeniach, byście otoczyli się osobami, które kochacie najbardziej (albo - jeśli MUSICIE z kimś przeżyć te święta, spróbujcie się do niego przekonać) i aby te święta przyniosły Wam więcej radości i spokoju, niż poprzednie, a Nowy Rok więcej szaleństw i pozytywnych zdarzeń!
wtorek, 22 grudnia 2009
sobota, 19 grudnia 2009
Święta na bazarku
Odkryłam już plusy ujemne fotografowania wystaw - trzeba się nieźle skupić, żeby w kompozycji wieloelementowej złapać przyzwoitą ostrość... A obsługa sklepów czasem wychodzi i krzyczy, że stoję z aparatem przed sklepem - szybkość zatem jest bardzo wskazana! W poniedziałek będę musiała odwiedzić ponownie dwie witryny, bo pierwsza wizyta nie przyniosła zadowalających efektów. Wstępnie upolowałam 9 witryn, a 10-tą mam na oku.
Ostatnio nieco mniej spaceruję po Warszawie, a powodem jest oczywiście siarczysty mróz, który momentalnie zamraża moje czynności życiowe. Zanim zima zaatakowała, zaszłam pod Halę Banacha, by zobaczyć, jak tam mają się sprawy ze świętami.
Coś, co rozłożyło mnie na łopatki! Może nie wiecie, ale to hit tegorocznych bazarków! Sprawdźcie na swoim!
W ogóle - uwielbiam bazarki. I bazarek pod Halą jest jedynym znanym mi miejscem, gdzie można znaleźć fajny materiał za 50groszy!
Ostatnio nieco mniej spaceruję po Warszawie, a powodem jest oczywiście siarczysty mróz, który momentalnie zamraża moje czynności życiowe. Zanim zima zaatakowała, zaszłam pod Halę Banacha, by zobaczyć, jak tam mają się sprawy ze świętami.
Coś, co rozłożyło mnie na łopatki! Może nie wiecie, ale to hit tegorocznych bazarków! Sprawdźcie na swoim!
W ogóle - uwielbiam bazarki. I bazarek pod Halą jest jedynym znanym mi miejscem, gdzie można znaleźć fajny materiał za 50groszy!
poniedziałek, 14 grudnia 2009
filmowo
Zdaję sobie sprawę, że przez to zdjęcie zostanę posądzona o mega narcyzm - może słusznie, może nie... niechże jednak zarzut lżejszym będzie - wrzucam przecież photoshopowe dzieło tutaj, a nie na fejsbuka czy grono, gdzie obejrzałoby je więcej ludzi.
Brak cieni pod oczami zawdzięczam narzędziu "rozjaśnianie", reszta to manipulacja światłem i ostrością. A, jest też trochę stempla - to widoczne niestety.
A zainspirowałam się sugestią Justyny, że przypominam Sabinę z "Rewersu" - choć "Rewers" to lata 50-te, to ja wybrałam stylistykę lat 20-tych.
Brak cieni pod oczami zawdzięczam narzędziu "rozjaśnianie", reszta to manipulacja światłem i ostrością. A, jest też trochę stempla - to widoczne niestety.
A zainspirowałam się sugestią Justyny, że przypominam Sabinę z "Rewersu" - choć "Rewers" to lata 50-te, to ja wybrałam stylistykę lat 20-tych.
sobota, 12 grudnia 2009
Jarmak
Jarmak - tak nazwałby mój dziadek to, co dzieje się na rynku Starego Miasta. Zawędrowałam tam we środę, w poszukiwaniu świątecznych witryn (nawiasem mówiąc - trochę się nimi rozczarowałam). Chociaż śniegu brak i w sumie jeszcze wcześnie - na chwilę poczułam świąteczny nastrój - zwłaszcza kiedy skosztowałam przepysznego pierniczka! 2zł, a tyle radości!
No i na koniec oczywiście ulubione - jeśli ktoś nie ma co zrobić z pięćdziesięcioma złotymi i chce mi kupić świąteczny prezent - podpowiadam! ten cekiniasty bażant this is it!
No i na koniec oczywiście ulubione - jeśli ktoś nie ma co zrobić z pięćdziesięcioma złotymi i chce mi kupić świąteczny prezent - podpowiadam! ten cekiniasty bażant this is it!
Subskrybuj:
Posty (Atom)